wschód słońca, cisza, spokój, po prostu wiejska poezja.
Od razu na duszy lżej się robi i dzień zaczyna mieć fantastyczny początek. I tak sobie szło do góry:
aby na koniec gdzieś się zapodziać między chmurami. Ale pięknego poranka nikt już nie odbierze, taki jedyny w swoim rodzaju.
No i w tak pięknie rozpoczęty dzień i to w okresie przedświątecznym dopadły mnie świąteczne piosenki. Ale jak przystało na mój retro wiek one też są retro.
Można powiedzieć, że wykonanie to taka wisienka na torcie. Tego pana mogę słuchać, słuchać..., zresztą w więcej znam takich panów. No ale nie wszystko na raz, powolutku.
A na około też jest pięknie biało, choć już bez słoneczka:
Takiej zimy jak na wsi w żadnym mieście nie uświadczysz.
Zima na wsi a przynajmniej w Chabaziewie ma jeszcze inny aspekt; taką niepewność. Nigdy nie wiesz czy wyjedziesz z domu. Czy cię śnieg nie zasypie. I ta niepewność ma swój urok, zwłaszcza, że mąż jeszcze pracuje i jakoś po sielskim weekendzie wypada mu dotrzeć do pracy. Poprzednio pisałam jak to już tej zimy przyszło nam w popłochu ze wsi uciekać. No ale odrobinka andrenaliny nie przeszkadza a wręcz działa ożywczo. Człowiek się trochę początkowo zdenerwuje, potem dostaje kopa aby na koniec poczuć odprężenie. No i to zadowolenie z pokonania trudności. Jak dla mnie to całkiem nie zła mieszanka odczuć.
No i na koniec tak mi pięknie krzaczka śnieżkiem przykryło :