Witam w Chabaziewie

Witam w Chabaziewie

niedziela, 17 grudnia 2017

Zima w Chabaziewie

Czy jest coś piękniejszego na świecie, jak przebudzić się rano wyglądnąć na próg i zobaczyć takie cudo:


wschód słońca, cisza, spokój, po prostu wiejska poezja.
Od razu na duszy lżej się robi i dzień zaczyna mieć fantastyczny początek. I tak sobie szło do góry:


aby na koniec gdzieś się zapodziać między chmurami. Ale pięknego poranka nikt już nie odbierze, taki jedyny w swoim rodzaju.

No i w tak pięknie rozpoczęty dzień i to w okresie przedświątecznym dopadły mnie świąteczne piosenki. Ale jak przystało na mój retro wiek one też są retro.



Można powiedzieć, że wykonanie to taka wisienka na torcie. Tego pana mogę słuchać, słuchać..., zresztą w więcej znam takich panów. No ale nie wszystko na raz, powolutku.

A na około też jest pięknie biało, choć już bez słoneczka:


Takiej zimy jak na wsi w żadnym mieście nie uświadczysz.
Zima na wsi a przynajmniej w Chabaziewie ma jeszcze inny aspekt; taką niepewność. Nigdy nie wiesz czy wyjedziesz z domu. Czy cię śnieg nie zasypie. I ta niepewność ma swój urok, zwłaszcza, że mąż jeszcze pracuje i jakoś po sielskim weekendzie wypada mu dotrzeć do pracy.  Poprzednio pisałam jak to już tej zimy przyszło nam w popłochu ze wsi uciekać. No ale odrobinka andrenaliny nie przeszkadza a wręcz działa ożywczo. Człowiek się trochę początkowo zdenerwuje, potem dostaje kopa aby na koniec poczuć odprężenie. No i to zadowolenie z pokonania trudności. Jak dla mnie to całkiem nie zła mieszanka odczuć.

No i na koniec tak mi pięknie krzaczka śnieżkiem przykryło : 



poniedziałek, 4 grudnia 2017

I zaczęło się

Siedziałam sobie z Niuńkiem cały tydzień na wsi. Trochę sprzątałam, prasowałam, dekorowałam świątecznie i tak mi zleciał powolutku cały tydzień. W piecach sobie paliłam własnoręcznie, było ciepluteńko i miluteńko. Tak trochę leniuchowałam tzn szydełkowałam firankę, przodków szukałam, czytałam i TV oglądałam. Coś tak mi się zaczęło rymować.

A za oknem czasami lekko poprószyło ;


to znów pokazało się na chwilkę słoneczko.

W pewnym momencie tej sielanki zabrakło mi słodkiego a bez tego ani rusz, dzień zmarnowany, humor zepsuty, jakiś niepokój itd. Więc wymyśliłam naleśniki ale żeby nie były takie normalne to zrobiłam budyniowe;

- 2 budynie waniliowe po 40g,
- 20 dkg mąki,
- 250 ml mleka,
- 250 ml wody,
- 1 łyżka cukru,
- 100 g roztopionego masła.
- do smarowania, na co przyjdzie ochota

wszystko miksujemy i smażymy placki, bez tłuszczu.

No i przyszedł kres tego stanu błogiego, na weekend przyjechał mąż. Ale zanim zabrałam się za gary, wykorzystałam to i pojechałam do pobliskiego miasteczka, Błażowej, aby trochę na ludzi popatrzeć i dokonać zakupów. Uwielbiam te małomiasteczkowe i wiejskie sklepy i sklepiki. Prawie wszyscy się znają, jest jakoś tak inaczej nawet czasami mam wrażenie jakby się czas zatrzymał. Lubię po nich się poszwędać, poszperać i czasmi można coś oryginalnego wypatrzeć.  Kiedy tylko jestem na wsi zawsze robię w nich zakupy.
Oddzielnym tematem jest targ. Odbywa się w środy i letnią porą co tydzień się tam wybieram. Tam to dopiero są rozmaitości. Począwszy od kurek, królików, kwiatków, warzyw, owoców skończywszy na starociach i innych klamotach.

No i weekend się skończył i jak zwykle zamierzaliśmy wyjechać w poniedziałek rano, bo mąż do pracy.
A w niedzielę od rana sobie prószy , prószy i prószy.


Najpierw jakoś tak nieśmiało i drobniutko.
Patrzę sobie przez oko a tam coraz piękniej:

i coraz bardziej biało.

Obiad podano, mąż uskutecznił tradycyjną drzemkę i nagle słyszę ; chyba musimy się zbierać. Patrzę  za okno a tam  opady intensywne zamieniły się w bardzo intensywne.
No to pakowanie i do samochodu, a na dworze już tak :


Aby wyjechać musimy ok 500 metrów pospinać się trochę do góry. No i niestety, rozpoczął się taniec ; to w jedną to w drugą stronę a po obydwu są rowy. I nie było nam do śmiechu. Całe szczęście , że męża tknęło i wrzucił do bagażnika łańcuchy. Teraz przydały się jak nigdy. Tak, że udało nam się wyjechać,



a cała nasza droga tak wyglądała.

Było to pierwsze w tym roku zderzenie z żywiołem i jak to zwykle bywa w takich sytuacjach spore zaskoczenie.