Tak mi się spodobał ten cytat, że musiałam go zapożyczyć, to jest najprawdziwsza prawda:

No ale wreszcie zawitała wiosna, ja siedzę sobie w Chabaziewie i nie wiem w co ręce włożyć. Tak, że to teraz będzie na jakiś czas moim głównym zajęciem, genealogia pozostanie ubocznym, wieczornym. Trzeba się nacieszyć tym za czym tęskni się od ładnych kilku miesięcy, czyli grzebaniem w ziemi a przy okazji spokojem, słoneczną pogodą i obecnie pięknymi tulipanami w rozkwicie:
Już po pierwszych porządkach ale jest jedno ale . Mam rozbabrane wejście i wjazd do domu bo postanowiłam trochę dojazd ucywilizować i będą położone jumby. Dość mam tych niepewności typu; wyjedziemy czy nie wyjedziemy???? A przy deszczowej pogodzie, jaka miała miejsce jesienią i wczesną wiosną tego roku często było to drugie.
Ale ogólny wygląd wcale nie spowodował uleczenia choroby typowej dla mnie o tej porze roku.
Co rusz do sklepu to targam kwiatki, sadzonki itp.
To dzisiejsza zdobycz:
oj będzie się działo.
I tak za każdym razem; już posadziłam bratki, róże, powojniki, surfinie a z domu przywiozłam przezimowane moje ulubione pelargonie;
I uzupełniłam owocownik czyli sadzik o czereśnie i borówki amerykańskie. Było też szczepienie śliwki ale na razie trudno wyczuć z jakim efektem. Na pierwszy rzut oka dobrze to nie wygląda to dobrze.
Za mną również pierwsze trawo-koszenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz