Witam w Chabaziewie

Witam w Chabaziewie

niedziela, 29 listopada 2015

Weekend bez Chabaziewa

Mija weekend a ja niestety musiałam obejść się bez Chabaziewa. Powodem tego jest niedyspozycja Argo. Coś mu się stało w lewą tylną łapę, po prostu nie mógł na nią stanąć. Musiałam wezwać weterynarza do domu, bo ze względu na rozmiary i wagę nie było szansy aby go przetransportować do lecznicy.
Zaaplikowany zaszczyk i lekarstwo zrobiły swoje i wygląda na to, że idzie na lepsze.

Ja natomiast , robię czapki dla wnuczek.
Uwielbiam robić zwłaszcza na szydełku. Każda chwila spędzona przed telewizorem musi być uzupełnona moim dzierganiem. Właśnie w Chabaziewie jest ekspozycja moich prac . Okna zdobią wydziergane zazdrostki i firanki a na stołach  w domu i w altanie rozścielone są obrusy.

a to jeden z nich


Ciągle wymyślam coś nowego. Obecnie ( oprócz czapek ) na tapecie jest parawan. Stelaż zrobi mi stolarz a wypełnienie robię na szydełku, oczywiście z motywami roślinnymi, które uwielbiam. Będzie trochę  nietypowy  ale powinien być dekoracyjny. Jeszcze troszkę czasu mi to zajmie z czego bardzo się cieszę, bo mam zajęcie i jakoś do wiosny nie powinnam się nudzić. Po skończeniu pochwalę się nim.

Mam jeszcze jeden pochłaniacz czasu na długie jesienno-zimowe wieczory. Są to puzzle.
Jest to niesamowita sprawa i w życiu bym nie sądziła, że coś takiego może mnie wciągnąć. Wszystko zaczęło się w okresie Świąt Wielkanocnych. Przyjechała córka i kupiła puzzle - 1000 elementów i zaczeła układać. Pomagał jej syn, wnuczki ale niestety Świeta się skończyły córka z wnuczkami pojechała a mi pozostały nieskończone puzzle. Więc zakasałam rękawy i skończyłam je no i stało się............. Zostałam zaopatrzona w 2 zestawy , tym razem 1500 elementów , z którym walczę dzielnie a jeszcze mam 2000 - mam nadzieję, że do wiosny dam radę.

środa, 25 listopada 2015

Chabaziewo

Skąd nazwa?
W domu gdzie mieszkam na stałe mam niewielki ogród, właściwie to ogródek.
Od zawsze, w różnym zakresie miałam ciągotki do prac ogrodowych. Mniej lub bardziej udanych.
Zawsze praca w ogródku odstresowywała mnie po dość intensywnym życiu zawoodowym.              Z niecierpliwością oczekiwałam weekendu aby móc '' popaprać '' się w ziemi.
Mój mąż nie był wówczas najszczęśliwszym człowiekiem , bo przybywało coraz to więcej krzaków, kwiatów a On zajmował się koszeniem.... Słyszałam: znów kolejny '' chabaź '' .


Ja z kolei zawsze marzyłam o poszerzeniu przesterzeni, o spokojnej emeryturze na wsi, o sadzeniu, plewieniu, rozmnażaniu roślin i aby nikt mnie nie ograniczał w moich inwencjach twórczych, a ich mam niemało.
I 10 lat temu , jak już pisałam staliśmy się właścicielami hektara z drewnianym domem w pięknej okolicy na Podkarpaciu a konkretnie we wsi Kąkolówka. W związku z tym front robót mam zapewniony na bardzo, bardzo.....wiele lat.

Nazwa Chabaziewo wzięła się właśnie od tego, na co najbardziej narzekał mój mąż a ja byłam przez to ograniczona. Nareszcie mogę sprowadzać , sadzić , rozmnażać, przenosić itp chabazie ile chcę    i jak chcę.
I wreszcie  jestem w swoim żywiole, każdą wolną chwilę spędzam na wsi .
Mogę powiedzieć, że znalazłam swoje miejsce na ziemi. Ta cisza , pola obsiane zbożem, piękny, czasami dziki krajobraz , bliskość lasu i dzikich zwierząt bardzo mi odpowiada.
Życie tutaj toczy się jakby wolniej, nikt nigdzie się nie spieszy, koguty robią pobudkę, krowy sąsiadów pasą się na łakach, jest tu po prostu wszystko co uwielbiam.

Każdy dzień jest inny w zależności i od pogody i od pory roku, ale o tym będę opowiadać na bieżąco.

wejście do domu - wczesne lato

część ogrodu jest ogrodzona ze względu na pieska i to jest właśnie brama wjazdowa



niedziela, 22 listopada 2015

Jesienny dzień w Chabaziewie

Wróciłam już do swojego domu i oczywiście weekend spędziłam w domu na wsi, w Chabaziewie.

Właściwie już prawie wszystkie prace jesienne w ogrodzie zostały wykonane.                                W ten weekend zajęliśmy się z mężem zabezpieczeniem brzózek przed sarnami. W ubiegłym roku i częściowo na wiosnę roku bieżącego posadziliśmy młode brzozy wzdłuż drogi dojazdowej ( tylko w lecie ) do Chabaziewa.
Ponieważ las jest bardzo blisko a  naokoło sporo nieużytków sarny są właściwie  stałymi bywalcami. Robią trochę szkód ale z czasem uczymy się jak żyć z nimi w zgodzie.
Zresztą uwielbiam patrzeć na ich piękne sylwetki, jak z zaciekawieniem przyglądają się  intruzom   i po chwili zaczynają uciekać wielkimi susami  w chaszcze.
Spotykam je praktycznie codziennie , bo rano chodzę z psem na około 2 - kilometrowy spacer po polach, łąkach i polnych drogach. Jest to wspaniała pobudka o każdej porze roku. Ponadto daje możliwość obserwacji jak zmienia się świat naokoło w zależności od pory roku. Czasami biorę aparat fotograficzny i robię zdjęcia, zbieram kwiaty, a w tym roku po raz pierwszy natrafiłam na polne pieczarki.

Mój towarzysz spacerów to piękny mastiff angielski o imieniu Argo. Jest z nami już 6 lat, to wspaniały , dostojny , opiekuńczy i kochany pies. Wspomnę jeszcze, że to najmądrzejsze i najukochańsze zwierzę pod słońcem .

Oto on:







Anna Renata






środa, 18 listopada 2015

Ładowanie akumulatorów

Nadal jestem w odwiedzinach u córki i jak to mówię '' ładuję akumulatory '' przebywając z wnuczkami.

Zajmuję się troszkę gotowaniem ; był barszcz ukraiński i krupnik oraz kombinacje z filetami z kurczaków. I tutaj zaczyna się wymyślanie różnych potraw aby urozmaicić menu. Daniem które bardzo smakuje wnuczkom są tzw. pizzerinki -  nazwa została wymyślona przez nas. Wykonanie jest bardzo proste.
Jest to pierś z kurczaka pokrojona w kostkę + podsmażone pieczarki z cebulą + starty ser żółty + mąka ziemiaczana + jajko + majonez. Masę nabieramy łyżką i smażymy. Smak dania ze względu na ser przypomina pizzę. Polecam.

Korzystając z okazji przedstawię jeszcze dwóch '' członków rodziny '', ulubieńców wnuczek.
Są to dwa koty brytyjskie, Garfild - jasny i  Puszek - ciemny.

razem :
i osobno:


Anna Renata

poniedziałek, 16 listopada 2015

Witam

Może na początek kilka słów o sobie i co mnie skłoniło do założenia bloga.




Będę pisała o normalnym dniu, o moich wspomnieniach, pasjach, zajęciach, pomysłach, eksperymentach, kochanym Chabaziewie i wszystkim co go dotyczy czyli ziołach, kwiatkach, kulinarnych inspiracjach itd.


Od 10 lat jestem szczęśliwą właścicielką domu na wsi. Uwielbiam prace w ogrodzie : sadzenie, przesadzanie, kopanie i w ogóle jak mówi mój mąż '' papranie się w ziemi ''.

Jeśli pogoda nie dopisuje szukam sobie innych pochłaniaczy czasu .........ale o tym w kolejnych postach, które mam zamiar pisać co najmniej raz w tygodniu.

Muszę jeszcze w tym miejscu wspomnieć, że mam dwie wspaniałe wnuczki Klarę i Zarę i właśnie  starsza z nich założyła mi tego bloga i teraz mi kibicuje.


Anna Renata