Witam w Chabaziewie

Witam w Chabaziewie

piątek, 25 listopada 2016

Ocet jabłkowy

Jestem w Rzeszowie a po 10-dniowej nieobecności mam pełne ręce roboty i tydzień upłynął pod hasłem ;; nie wiem w co ręce włożyć ;; Ale dałam radę.

I aby przerwać tą monotonię prac głównie porządkowych znalazłam czas na coś bardzo zdrowego do czego przymierzałam się już od dłuższego czasu. Zabrałam się za wyprodukowanie domowego octu jabłkowego. W lecie jakoś mi to umknęło więc teraz zakupiłam kilogram jabłek i do roboty. Wszystko to z myślą,  przede wszystkim o corocznej wiosennej kuracji zmierzającej do próby zrzucenia zimowego tłuszczyku.
To jest główny powód, ale nie jedyny,  mam zamiar wprowadzić to cudo do codziennej diety.

Już dość dawno przeczytałam o super właściwościach octu jabłkowego, nawet już go robiłam, chyba 3 lata temu ale jakoś wówczas nie byłam dość przekonana do dłuższego stosowania. Do wszystkiego trzeba dorosnąć 😉 😉 Teraz nadszedł ten czas i jestem przekonana, że o zdrowie trzeba dbać zanim zacznie szwankować,
 
Jego zdrowotne właściwości zawarte są w zawartych w nim minerałach i witaminach. A jest tego sporo. Zawiera  potas, sód, fluor, żelazo, fosfor, miedź, witaminę A, witaminy z grupy B, C, E, P, bioflawonidy (pełniące funkcje antyoksydacyjne oraz wzmacniające naczynia krwionośne), pektyny oraz kwasy: mlekowy, cytrynowy i octowy. Dużo tego dobrego.

A wiadomo, że;
- potas wpływa na utrzymanie prawidłowego ciśnienia krwi z kolei jego niedobór to bolesne skurcze, problemy z układem krwionośnym i jelitami,
- witamina E odpowiada za prawidłowy wzrok. Chroni przed miażdżycą, zawałem, a także zapobiega powstawaniu komórek rakowych i hamuje ich wzrost,
- pektyny przyspieszają metabolizm i uwalniają organizm z substancji trujących, jednocześnie ułatwiając trawienie. To one odpowiedzialne są za zmniejszenie stopnia przyswajania i odkładania tłuszczu w naszym organizmie. Obniżają poziom cholesterolu, zapobiegają więc miażdżycy i nadciśnieniu.  Regulują także gospodarkę kwasów żółciowych, chroniąc przed powstawaniem kamieni żółciowych.

Wyczytałam również na FB, że główną korzyścią regularnego przyjmowania mieszanki octu i wody  jest poprawa procesów trawiennych, a przy dłuższym stosowaniu (około 12tyg.) można zauważyć znaczną redukcję tkanki tłuszczowej 😊 (zwłaszcza w okolicach brzucha) i co ważne ocet jabłkowy hamuje wtórne gromadzenie się tkanki tłuszczowej w organiźmie.

No i to powinno już wystarczyć aby przyjrzeć się temu eliksirowi. Ja właśnie zamierzam to zrobić.

To mój przepis;

- 1 kg jabłek,
- 1 litr wody,
- 3 łyżki cukru

Wodę zagotowujemy razem z cukrem. W tym czasie kroimy jabłka łącznie z gniazdami nasiennymi i wrzucamy do słoja. Jak woda przestygnie zalewamy ną jabłka. I tyle pracy.
Słój przykrywamy gazą / ścieraczką aby muszki octowe nie dostały się do słoja i ustawiamy w ciepłym miejscu. Codziennie energicznie mieszamy drewnianą łyżką. Proces fermentacji trwa ok. 4 - tygodnie. w temperaturze około 20st.C.
Należy uważać aby jabłka były pokryte wodą.

To mój ocet w pierwszej fazie produkcji.
Jeżeli przy mieszaniu zauważymy, że piana zniknęła, jest gotowy . Wówczas przecedzamy i przelewamy do butelek.

Wystarczy 1 łyżka octu na szklankę zimnej lub ciepłej wody. Taki domowy specyfik staram się pić 3 razy dziennie przed jedzeniem – rano, w południe i wieczorem ( w okresie zrzucania zbędnych kilogramów ),
przez okres 2 - tygodni.
A profilaktycznie codziennie na czczo jedną porcję tego niektaru.
Czyli od wiosny a konkretnie po Świetach Wielkanocnych będę walczyć solidnie ze zbędnymi kilogramami i pewnie jeszcze nie raz będę produkować ten specyfik. A do tej pory szklaneczka raz dziennie wystarczy.

Do tego celu nie polecam kupnego octu. Kiedyś go spróbowałam i niestety nie była to dobra decyzja.



sobota, 19 listopada 2016

To już rok


Spodobało mi się umuzykalnianie postów, zwłaszcza że co rusz natrafiam na FB na kawałki, o które raczej trudno w normalnym mediowym obiegu.
Teraz padło na;

Glenn Miller Orchedstra - Moonlight Serenadae :
miło posłuchać i się odprężyć.


Siedzę sobie nadal u mojej córki a co robię , nie będę się powtarzać, to co zawsze: http://kocham-wies.blogspot.com/2016/11/troszke-z-powtorki.html


Jest jedna nowość, a mianowicie dopadło mnie jakieś zapalenie ścięgna w stopie czy coś w tym rodzaju.  I nie mogę chodzić, ból przeokrutny przy każdej chęci ruszenia choćby palcami. Nie wspominając o chodzeniu. A stało się to na zakupach, dosłownie tak nagle. Ledwie wróciłam do domu. Dobrze, że na zakupy, zwrówno tytaj jak i w Rzeszowie nie ruszam się bez dwukołowego wehikułu.
Bez tego byłoby nieciekawie!

Ok 2 lata temu miałam podobną przypadłość, ale jakoś inaczej to się objawiło. Pochodziłam na zabiegi i do tej pory było super. Ale jak widać, pewnie będzie mnie ta nieprzyjemność dopadać co jakiś czas.

Momentalne zadziałanie spowodowało, że opuchlizna a przede wszystkim  ból szybko minęły. Właściwie na drugi dzień byłam już uruchomiona. A te cuda zdziałały ; okłady z zimnej wody a potem sztuczny lód w spraju, Voltaren max i całodniowy relax z nogą do góry.  Myślę, że ważne było szybkie zastosowanie tego zestawu specyfików. I jest super!!!  

A co poza tym.............?

Wieczorami, córka na jednej kanapie ( pled ) a ja na drugiej ( obrus ) pracowicie i odprężająco spędzamy wspólne relaksujące chwile z szydełkiem w ręku.

To jest pled Beatki, to ten pruty kilka razy ( albo i więcej );




a to mój obrus: 

oba dzieła jeszcze niedokończone . Ale jak widać na pierwszy rzut oka nawet w kolorystyce się zgadzamy. Chociaż nie zawsze mamy takie samo zdanie, ale tak powinno być i jest to raczej OK!


No i kochane kocurki wg starszeństwa; bardziej dostojny, senior na górze spogląda na młodzież na dole 😊😊, a obok kanapy na razie puste, czekają na wieczór.


W minionym tygodniu a dokładnie 16 listopada minął rok jak zaczęłam swoją przygodę z blogowaniem.
I dokładnie jestem w tym samym miejscu co rok temu jak to się zaczęło. To znaczy prawie w tym samym ( bo obecnie miejsce w którym wówczas przebywałam jest w remoncie ) ale moje dobre duszki są przy mnie.
Dziękuję wszystkim, którzy tu zaglądają od czasu do czasu. Mam nadzieję, że da się tutaj znaleźć coś  interesującego, ciekawego i być może inspirującego. Sądząc po wejściach na bloga pewnie tak właśnie jest. To właśnie powoduje, że chce mi się pisać i dzielić się moimi bardziej lub mniej szalonymi pomysłami i sposobami spędzenia czasu na emeryturze, zresztą chyba nie tylko.

Jestem wdzięczna  mojej wnuczce Klarze, która mnie zaispirowałą i cały czas dzielnie trzyma pieczę nad wizualnym aspektem tego bloga.



niedziela, 13 listopada 2016

Troszkę z powtórki


No i ponownie los mnie rzucił do mojej córki w takim samym celu jak 3 - tygodnie temu:
http://kocham-wies.blogspot.com/2016/10/i-w-droge.html.

Jestem potrzebna, więc wiele się nie zastanawiajac wybrałam się w drogę. No i przyjechałam w piątek.  Pobędę sobie ponad tydzień, bo być może przyczynię się tym sposobem do szybszej przeprowadzki, przynajmniej taką mam nadzieję. Już wszyscy są mocno stęsknieni za powrotem na stare - nowe śmieci.. A jest do czego tęsknić, widziałam na własne oczy, po prostu przepięknie.

Wyjechałam w jesiennej aurze a w miarę zbliżania się do Warszawy zrobiło się lekko zimowo. Czyli mijane pola i rosnące w lesie sosny ( iglaki ) oprószył delikatnym puchem śnieg. Ten pierwszy śnieg jest zawsze najcudowniejszy; taki czyściutki, wytęskniony, sielankowy  po prostu uroczy. Potem to już jest z tym różnie.

Podczas spaceru z młodszą wnuczką na plac zabaw uchwyciłam kilka zakątków w parku gdzie śnieżek mimo pięknej słonecznej pogody, w miejscach zacienionych utrzymał się do popołudnia;




Właśnie dzisiaj rano ( niedziela )  przeglądając FB zobaczyłam, że śnieg oprószył również Rzeszów :
    

                                      
nie omieszkałam tego również pokazać. Prawda, że uroczo?

Muszę jeszcze w tym miejscu napisać o zajęciu mojej córki, oczywiście tym poza bieganiem z mopem i porządkowaniem remontowanego domu.
Aby wszystko było pięknie doszła do wniosku, że powinna być też domieszka własnej twórczości. A ja powiem, że niedaleko spada jabłko od jabłoni. Moja córka wyszydełkowała piękny pled i poszwy na dwie poduszki:

Ma być jeszcze trzecia.
Teraz z kolei zajęła się kolejnym pledem - narzutą do pokoju Klary. Oczywiście w innych kolorach. Nie mogę teraz pokazać tej pracy, bo całotygodniowe dzierganie zostało unicestwione, zresztą już chyba po raz czwarty. Coś okazało się nierówne, za duże czy coś w tym rodzaju...... w tym przypadku odległość jabłka od jabłoni trochę się wydłużyła.
Tutaj akurat istotnie różnimy się z córką. Dla mnie to nie jest problem ..............i nie lubię próć.
U Niej wszystko musi być idealnie!!!!

Ostatnio wyczytałam, że szydełkowanie uspokaja, wycisza, daje wiele przyjemności i radości w tworzeniu unikalnych i niepowtarzalnych wyrobów, uelastycznia stawy i w ogóle wspaniale wpływa na dobre samopoczucie.
Od zawsze to wiedziałam ale teraz nauka pochyliła się nad tymi stwierdzeniami. Coś w tym jest....

niedziela, 6 listopada 2016

Topinambur

W ten weekend w Chabaziewie skupiliśmy się, a właściwie mój mąż się skupił na wykopkach ale topinamburu. Na wiosnę eksperymantalnie posadziliśmy kilkanaście bulw tego warzywa??no chyba tak można go określić. Mąż przyniósł je od kolegi działkowca, który już ma w tym pewne doświadczenie.

Końcem lata a właściwe to już była jesień na wyskolich łodygach pojawiły się żółte kwiaty:





Niestety łodygi były tak wysokie, że się powyginały na wszystkie strony, ale zdobyłam cenne doświadczenie i na przyszły rok wykombinuję jakiś płotek.

A co do zbiorów, mogę powiedzieć że w miarę udały się:


tzn. więcej zebrałam niż posadziłam a jeszcze pozostawiłam część bulw w ziemi. Bulwy są mrozoodporne i myślę, że tym sposobem na rok przyszły plony będą obfitsze.

Skusiłam się na topinambur, znany też pod nazwą słonecznik bulwiasty ze względów dekoracyjnych ale głównie z powodu jego prozdrowotnych właściwości.

Poza tym , że zawiera mnóstwo witamin ( m.in. kwas foliowy ) i minerałów ( potas, fostor, wapń.. ) to wpływa na; obniżenie poziomu cukru we krwi, obniża cholesterol i reguluje ciśnienie krwi i pracę układu pokarmowego. Oczyszcza organizm i jest pomocny podczas odchudzania gdyż zawiera dużo błonnika. Wykazuje działanie przeciwnowotworowe i wspomaga pracę układu nerwowego.

Jego soczyste bulwy podobne z wyglądu do imbiru, przypominają  mi w smaku ziarenka słonecznika, ale takie świeże bez żadnych obróbek. Są tacy co znajdują w nim smak lekko orzechowy.

Wszystko wskazuje na to, że warto się z nim zaprzyjaźnić zwłaszcza, że można połaczyć przyjemne, dla oka kwiaty, z pożytecznym dla zdrowia.

Można je spożywać na różne sposoby; ugotowane ( jak ziemniaki ), upieczone, usmażone lub dodane do zupy.
Ja w tym roku ze względu na ograniczony zbiór nie będę eksperymentować zostawię to sobie na rok przyszły. Teraz będzie spożywany bez żadnej obróbki, po prostu surowy do chrupania i jako dodatek do surówek. Niemniej jednak eksperymentalnie część będę suszyć.


Jeszcze troszkę z innej beczki, takiej pogodowej.
Przyjechaliśmy późnym wieczorem w czwartek do Chabaziewa. I po drodze natknęliśmy się na niespodziankę. A mnianowicie podczas wznoszenia się w górę drogi zaczął padać śnieg. Były to co prawda bardzo niewielkie opady, można powiedzieć, że pojedyncze śnieżynki fruwały przy świetle samochodu ale w naszym przypadku było to po raz pierwszy w tym roku. W związku z tym gdzie niegdzie leżała niewielka warstewka tego śnieżnego puchu. Rano udało mi się kilka takich białawych widoków sfotografować:




a potem przyszłedł podobno ostatni w tym roku piękny słoneczny jesienny dzień i wszystko znikło. A teraz z beczki muzyczno - twistowej. Plądrując po FB natrafiłam na retro kawałek ; Let's twist Again. Aż się oczywiście rozczuliłam słuchając go. Kiedyś uwielbiałam tańczyć a tego typu kawałki zaliczały się do moich ulubionych. To były czasy..........................Ale i teraz na poprawę nastroju przy pochmurnej, deszczowej jesiennej aurze można sobie poprawić samopoczucie słuchając pogodnego kawałka.