Witam w Chabaziewie

Witam w Chabaziewie

środa, 18 stycznia 2017

A w niedziele jazda

W niedzielę wreszcie przestał sypać śnieg i dostałam cynk od sąsiadki żeby się pakować i przyjeżdżać bo pług śnieżny zrobił dobrą robotę, czyli odśnieżył. Wiele się nie ociągając wyruszyliśmy na powrót w drogę do Chabaziewa.

I faktycznie odśnieżona została droga i plac a raczej fragment pola ornego, na którym dzień wcześniej, zmyliwszy zasypaną drogę, ugrzęzła nasza Frontera razem z mężem:


Wystarczyło kilka ruchów łopatą i można było wyjechać na drogę. ( O sobotnich perypetiach w poprzednim poście.)
Tak, że wreszcie w godzinach popołudniowych dotarliśmy na miejsce.

Jak to w zimie bywa rewelacji termicznej w domu nie było; wewnątrz - 5 stopni a na zewnątrz zero. Tak, że chwilowo na polu było cieplej niż w domu.
Ale cóż to jest wobec tak pięknych, dziewiczych widoków i radości z przebywania w Chabaziewie.


Ja oczywiście aparat trzymam w pogotowiu, bo nie wiadomo kiedy znów tak pięknie będzie.
Lekki mrozik, bezchmurne niebo, nieskażony cywilizacją bielutki śnieg, smogu brak czego chcieć więcej?



Na szczęście mąż jak wyjeżdżamy przygotowuje paleniska pod wszystkimi źródłami ciepła ( kuchnia kaflowa, stojak i koza ) w związku z czym wystarczy zapałka i już wszędzie się pali. Nie traci się tak cennego czasu na przygotowania. Tak, że  ogrzewanie z wszystkich stron spowodowało, że do wieczora temperatura osiągnęła całe dziesięć stopni z tendencją rosnącą, czyli nie było tak źle. A jeszcze herbatka z prądem ( najlepsza z wiśnióweczką ) , koc elektryczny i zrobiło się całkiem błogo i cieplutko.

Aby wszyscy byli zadowoleni, Niuniek też, zabraliśmy się za kopanie wybiegu, czyli labiryntu różnych ścieżek po których przez dwa tygodnie będzie sobie spacerował i nie tylko....


I tak sobie codziennie po kawałeczku machamy łopatami, śnieg się piętrzy tworząc śnieżne wyspy;
 
 aż powstał i dalej powstaje ciąg śnieżnych korytarzy po których się poruszamy:


Śmieję się, że nie długo zabraknie nam śniegu do odrzucania i na środku powstanie śnieżna piramida.

A za oknem nie zważając na śnieg sarenka szukająca czegoś do schrupania:


Tak, że takie cuda ujrzały oczy me na zewnątrz a co wewnątrz, kolejnym razem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz