No i mamy styczeń a skąd jego nazwa? Od stykać - jest na przełomie roku więc stary rok styka się z nowym.
I minął pierwszy tydzień tego nowego roku a ja siedzę sobie w mieście wojewódzkim Rzeszów i rozmyślam jak w kolejny weekend dojedziemy do Chabaziewa i jaką też tam zastaniemy rzeczywistość.
Zastanawiam się jak dojedziemy, ale mam po temu swoje powody. Nieraz już pisałam jak tam pięknie ale wszystko co piękne musi mieć jakąś skazę. Tą skazą jest właśnie dojazd zwłaszcza w okresie zimowym. Jak to jeszcze gdzie nie gdzie bywa z wiejskimi drogami, ta akurat nie jest chlubą gminy. Jej nawierzchnia jest w stanie kiepsko utwardzonym ( asfalt to marzenie ) a na dodatek przez ponad 3 kilometry wznosi się do góry a potem przechodzi w drogę polną. Tak, nie pomyliłam się, koniec gminnej drogi dojazdowej do Chabaziewa to właśnie droga polna. No i właśnie chodzi o te około 3 kilometry. Przez ostatnich kilka lat, zimy były jak nie zimy i większego problemu nie było. Ale wcześniej różnie to wyglądało i pewnie teraz również będzie raczej ekstremalnie ciekawie. Ale nie będę wyprzedzać faktów.
A co do temperatury, to nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni aby sobie zdać sprawę jak może być ciepło zimą w domku nieogrzewanym od około półtora miesiąca ( a obecnie temperatura oscyluje od około -22 st. do - 30 w zależności od pory dnia lub nocy ).
Tak, że teraz grzeję się i zbieram siły na weekendową wyprawę. Na zewnątrz, albo jak to mówimy na Podkarpaciu, na polu zaśnieżyło i zamroziło.
Od dawna nurtowało mnie to dlaczego
na Podkarpaciu mówimy, że idziemy na pole a w centralnej części Polski
mówią, że idziemy na dwór. I właśnie nie tak dawno natrafiłam na wyjaśnienie.
Okazuje się, że i tutaj kłania się
wszędobylska historia. A mianowicie, południe Polski było dość bogate w
dwory szlacheckie i ziemiańskie więc jeżeli wychodziło się na zewnątrz to
przecież nie na dwór tylko na pole i to przeważnie do pracy. Z kolei w centralnej części
najczęściej wybierano się na któryś z dworów w południowej części kraju .
I tak już w mowie potocznej pozostało.
I właśnie na polu śniegiem sypało dość intensywnie co widać gołym okiem jak wszystko na około bieleje, dawno nie było takiej zimy:
Tam po środku gdzie najwięcej bieli jeszcze nie tak dawno było oczko wodne, teraz zostało przykryte świeżuteńkim, czyściuteńkim śniegiem.
Mróz też tęgi bo w dzień dochodzi do -13 st, a w nocy pod -20, ale to nic w porównaniu z temperaturą w Chabaziewie. Dobrze, że od poniedziałku ma być cieplej.
A co udało mi się osiągnąć w tym tygodniu?
W tym tygodniu dość niespodziewanie udało mi się zakończyć układankę puzzlową:
trochę to trwało, bo trzy miesiące z przerwą świąteczną ale się udało. Były chwile zwątpienia zwłaszcza przy słonecznikach, myślałam że tego nie ogarnę, dosłownie miałam żółto przed oczami. Ale upór, cierpliwość doprowadziły do szczęśliwego finiszu. Duma mnie rozpiera.😌
Po raz pierwszy porwałam się na dwa tysiące puzzli, do tej pory maksymalnie było ich 1500.
No ale jest koniec i nawet miejsce w Chabaziewie już czeka. A będzie to słoneczna weranda.
No i oczywiście rozpoczęłam już kolejną układankę. A mam jeszcze w zapasie dwie.
Od czasu do czasu wchodzę do sklepu internetowego i jak natrafię na coś fajnego, koniecznie sielskiego to zamawiam.Tak, że zapas zawsze mam, bo nie wyobrażam sobie sytuacji gdyby mi ich zabrakło. I to właśnie w sezonie zimowym, bo jest to o tej porze roku jeden z moich żelaznych pochłaniaczy czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz