Witam w Chabaziewie

Witam w Chabaziewie

sobota, 25 czerwca 2016

Wakacje czas zacząć

Właściwie mąż ma teraz wakacje bo ja to mam cały rok, ale i dla mnie teraz zaczął się inny czas, bo dwa miesiące z małymi przerwami będziemy siedzieć w Chabaziewie.

Te wakacje rozpoczęły się nocą Świętojańską i jak w szajcarskim zegarku w tą noc pojawiły się robaczki świętojańskie. Są to takie małe chrząszcze, które podczas latania wytwarzają światło. Wygląda to niesamowicie, takie malutkie poruszające się światełka. U mnie najwięcej jest ich na tle lasku.  Niestety, żałuję ale zdjęcia mi nie wyszły. Przyznam się , że nigdy wcześniej ich nie widziałam dopiero właśnie w Chabaziewie po raz pierwszy kilka lat temu. Podejrzewam, że wpływ na ich pojawienie się ma pogoda ( teraz jest piękana ) i czyste powietrze, którego tutaj jest pod dostatkiem.

  
No i dzisiaj ( sobota ), właśnie trwa mecz Polska - Szwajcaria i wygrywamy na tą chwilę 1 ; 0.  Ja co prawda nie ogladam meczu ( za bardzo się denerwuję ) , ale kibicuję i wyśmienicie słyszę co się dzieje w telewizorze i przed nim. Zwłaszcza jak padła bramka, słyszę wrzask i trzask a to mąż uszkodził sobie rękę, mebel na szczęście wytrzymał. Każdy ma jakiś sposób na okazanie amocji i radości. Potem nie było tak dobrze a na koniec ( przy rzutach karnych ) mąż wyłączył sprzęt bo stwierdził, że nie wytrzyma napięcia. I to ja po meczu zostałam wysłana na sprawdzenie wyniku. No ale wszystko dobrze się skończyło i z meczem i z mężem. Jesteśmy w ćwierćfinale. Teraz martwi się jak przeżyje kolejny mecz.

Ja w tym czasie piszę posta i podsumowuję pierwszy dzień wakacji.
Ze względu na upał na ogródku nie pracowałam a całe dopołudnie spędziłam w kuchni.
Skupiłam się na obiedzie, będę miała spokój na co najmniej 2 - 3 dni a poza tym zabrałam się za kiszenie ogórków, takich małosolnych. To już drugie podejście do ogórków w tym roku, poprzednie wyszły super i już znikły więc pora na kolejne
Mam prosty i 100% -owy  sposób : używam do kiszenia ogórków gotowej przyprawy do ogórków kwaszonych i  zalewy ; 1 łyżka soli niejodowanej na litr wody takiej ze studni. Zawsze zalewam zimną zalewą.
Właśnie się kiszą:




Poza tym mój Nunek - Argo również rozpoczął wakacje i to jako czyścioszek. Ze względu na jego rozmiary kąpiel jest możliwa tylko w lecie i to przy upalnej temperaturze. I właśnie dzisiaj taka była.
Już tydzień wcześniej przygotowalismy wodę w baniaku ( wcześniej służył do gotowania pościeli ). Przez tydzień wystarczająco się ogrzała i teraz można było sprawić frajdę Niuńkowi. Najzabawniej wygląda jak po kąpieli mokry biega jak opetany, tarza się i robi przeróżne jak my to mówimy figury.

To jedna z nich;

   To jeszcze nie koniec na dzisiaj.

W roku ubiegłym kupiłam kapitalną książkę Pani Klaudyny Hebda Ziołowy zakątek, aby poszukać kolejnych inspiracji i podpowiedzi. O tym jeszcze nie pisałam ale przymierzam się od pewnego czasu do robienia kosmetyków w długie jesienne i zimowe wieczory. Dzisiaj właśnie zajęłam się przygotowaniem Różanej mikstury z tajemniczego ogrodu. Taką nazwę nadala temu specyfikowi pani Klaudyna.
A tak prościej to powinien wyjść olejek różany. Uwielbiam róże i będę szczęśliwa jak uda mi się utrwalić ich zapach na dłużej. Np. wetrzeć w zimie olejek na rękę i pomyśleć o upalnym lecie. A ponadto taki olejek może być półproduktem przy produkcji kremu o czym w swoim czasie.

Do sporządzenia olejku potrzebowałam:
- sporą garsć płatków róży; ja zebrałam mieszankę róż, po prostu chodziłam po ogrodzie i wąchałam. Te najpiękniej pachnące trafiły do słoika,
- 250 ml oleju słonecznikowego ( może być inny ).
Zalałam płatki róży olejem, postawiłam na północnym parapecie okiennym i po 2 - 3 tygodniach ma być gotowy. Jeszcze codziennie należy mieszać.
Bardzo jestem ciekawa efektu końcowego.
Na razie tak to wygląda:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz