Witam w Chabaziewie

Witam w Chabaziewie

piątek, 1 lipca 2016

Maliny

Chyba nie ma osoby, która by ich nie kosztowała pod jaką bądź postacią. Ale nie ma to jak zebrać je prosto z krzaczka w słoneczną pogodę. Chyba nie ma nic pyszniejszego.
I dopóki są cieszmy się nimi. W roku ubiegłym tych jesiennych u mnie nie było ze względu na suszę, w tym roku jek do tej pory jest jeszcze gorzej z tą pogodą.

Teraz susza przyszła zdecydowanie wcześniej.
Być może jest to zjawisko lokalne, ale w okolicach Chabaziewa deszczy jest jak na lekarstwo a właściwie wcale a burze przechodzą gdzieś bokiem. Jakie było moje zdziwienie gdy na drzewach owocowych nie dopatrzyłam się owoców. Dotyczy to przede wszystkim wiśni, ani jednej na drzewie ani pod drzewem. Przypuszczam, że to wina tej suchej pogody. Jeszcze nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. W roku ubiegłym wiśni miałam bardzo dużo, wystarczyło dla mnie i jeszcze dzieliłam się nimi z rodziną . Podobnie, choć ciut lepiej jest z czereśniami. Gdzie nie gdzie wisi jakaś czereśnia, ale jest ich tak mało, że nie będzie w tym roku żadnych przetworów.

Ale wracając do malin.



Owoce te sprawdzają się przy przeziębieniach, anginie, infekcjach bakteryjnych i wirusowych . Zawierają kwas salicylowy dzięki czemu zwalczają goraczkę. Mają związki, które posiadają właściwości antyoksydacyjne czyli zapobiegają rozwojowi chorób nowotworowych i chorób krążenia. Maliny wzmacniają układ odpornościowy, pomagają w oczyszczaniu organizmu, zwalczaniu niestrawności i biegunek.  
Więc korzystajmy z tego dobrodziejstwa.

Mam kilka krzaczków, które w zupełności wystarczają do moich bieżących potrzeb.
1.Podstawowym wyrobem malinowym jest sok malinowy, który doskonale pasuje do jesienno - zimowych herbatek. Ponieważ maliny sukcesywnie zbieram w miarę dojrzewania mój sok jest robiony na tzw. sposób babciny. Czyli wsypuję i dosypuję maliny do słoja i zasypuję cukrem. Wylot przykrywam gazą / ściereczką i ustawiam na ciepłej werandzie. Po kilku dniach zlewam sok zagotowuję i goracy przelewam do butelek.     

2. W tym roku postanowiłam zrobić nalewkę malinową. Wśród wielu przepisów zaciekawił mnie ten, zwłaszcza te pestki. Może być ciekawy smak ale na degustację trzeba poczekać. Z nalewkami jest tak, że im dłużej tym lepiej.

- 1 kg malin
- 0,5 kg cukru
- 1 litr spirytusu 60% ( do spirytusu dplać wody )
- gożdziki i roztłuczone pestki śliwkowe, po kilka sztuk.

W słoju maliny zasypałam cukrem i odstawiłam na 1-2 dni aby puściły sok. Zalałam spirytusem i dodałam goździki i pestki. Odstawiłam w ciemnym pomieszczeniu na 2 tygodnie. Od czasu do czasu potrząsając słojem. Po tym czasie przecedzamy i przelewamy do butelek. I należy wytrzymać chociaż 1 miesiąc, najlepiej o niej zapomnieć.

Etap puszczania soku ( nalewka i sok ), słoje wygrzewają się na słoneczku w towarzystwie lawendy i jeszcze małych nasturcji:



3. Od pewnego czasu sama przygotowuję domowy jogurt z różnymi owocami a z mlinami jest wyjątkowy.

- 1 litr mleka
- szklama jogurtu naturalnego
- 0,5 kg malin

Mleko pasteryzowane podgrzewamy powoli do ok 40 stopni. Dodajemy jogurt, mieszamy, przelewamy do słoika, zamykamy i odstawiamy na 2 dni w ciepłe miejsce.
Gotowy jogurt schładzamy, dosładzamy i mieszamy lub miksujemy z owocami, malinami.

4. No i niemożliwe jest aby nie połasuchować sobie na słodko. Ponieważ pieczenie zazwyczaj mi nie wychodzi, więc zamiast, preferuję różnego rodzaju placki, placuszki, omlety, naleśniki itp.
Ponieważ zawsze coś poszukuję tym razem znalazłam i wypróbowałam przepis na placuszki z malinami 

 - 30 dkg malin
- 3 jajka
- 5 dkg cukru
- 125 g mąki pszennej
- 2 łyżeczki cukru waniliowego
- 1 szklanka mleka
- 3 łyżki masła

Z białek ubić pianę, pod koniec ubijania dodać cukier i cukier waniliowy. Żółtka wymieszać z mlekiem, roztopionym masłem i mąką. Delikatnie połączyć z pianą z białek i malinami. Smażyć na gorącym oleju, przed podaniem można posypać cukrem pudrem.

i smacznego:



a to mój uroczy, wiejski trochę zarośnięty maliniak:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz