to taki świeżaczek, jeszcze nie prany i nie blokowany. Pozuje tylko do zdjęcia.
No i wreszcie udało mi się odkryć tajniki robienia baniek na choinkę, bo już Święta tuż, tuż i należy pomyśleć o dekoracjach;
Oprócz tego pomysłów mam mnóstwo na jesienne i zimowe wieczory a wszystko to dzięki grupom na FB do których należę. W życiu bym nie przypuszczała, że takie piękne rzeczy można robić , np parasolki
chociaż dziergam właściwie od urodzenia 😊😋. Ale o tym w swoim czasie.
Ale żeby nie było, że tylko dzierganie i dzierganie to mimo tak brzydkiego weekendu przyszły do nas rydze i od razu skojarzyła mi się piosenka Heleny Majdaniec ;
A było tego dość sporo, to tylko drobna część:
Z rydzami to akurat jak tylko jest wysyp nie ma problemu, bo tutejsi ludziska traktują go jako jakąś podkategorię i po prostu nie zbierają
Ja przyznam się, że również za nimi nie przepadam ale za to mój mąż pochłania je pod każdą postacią.
Mają one taki dziwny smak,który nie każdemu pasuje. Ale jak się je zamarynuje to jest OK i nawet ja nie mam nic przeciwko.
Teraz jest ich tak dużo, że będą kiszone. Chyba 3 lata temu po raz pierwszy ukisiłam i wyszły super, jeszcze na Święta Wielkanocne były jedzone. Od tej pory, czyli przez 2 lata nie było wysypu no i teraz obrodziło.
A mój przepis na kiszone rydze jest taki: Przygotowuję gliniany garnek ; myję i wyparzam.
Rydze po oczyszczeniu wrzucam na lekko osolony wrzątek i zagotowuję przez 2 -3 min . Wyjmuję, studzę i układam, a raczej mąż układa - bo to Jego przysmak, w gliniaku blaszkami do góry. Każdą warstwę należy posolić. Można dodawać pokrojoną cebulę.
Na koniec ugnieść i obciążyć jakimś ciężarkiem. Po ok 2 dniach powinien wydzielić się sok a jeżeli nie to wlewamy trochę osolonej wody. Rydze muszą być pokryte wodą. I na tym koniec. Po ok 3 tygodniach są już ukiszone. Ja je wynoszę do chłodnej piwnicy i tam sobie stoją aż całkiem znikną.
Powoli powstają warstwy i pokiszą się w kuchni a potem wylądują w piwnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz