A wędzarnia czeka;
zaraz do paleniska trafi drewno.
Ale po kolei;
1. Idziemy do sklepu i kupujemy surowiec, w tym przypadku trafiło na ćwiartki.
2. Do gotującej wody wrzucamy jarzyny ( marchewka, pietruszka, seler, cebula ) oraz udka i parzymy 40 min w temp. 80 st. C
3. Przygotowujemy solankę ( 10 dkg soli / 1 litr wody ) i moczymy w temperaturze pokojowej ok 12 godzin, najlepiej pozostawić na noc.
4. Rano wyjmujemy i suszymy ok 3 godz, w zależności od procesu schnięcia. Do tego użyliśmy kratki do grila.
5. I wędzimy;
1- 2 godzin w temperaturze 70 st C. Sprawdzaliśmy w tym czasie kolor a nam potrzebne były 2 godziny.
6. Wyjmujemy;
i wrzucamy do przygotowanego wrzątku, moczymy jak pkt 2 ale już bez jarzyn.
7. Wyjmujemy, jesteśmy zachwyceni i zajmujemy się konsumpcją.
Muszę przyznać, że próba wyszła znakomita; mięsko mięciutkie, fajnie uwędzone czy w przyszły weekend idziemy dalej z pomysłami.
Do wędzenia dorzuciłam jeszcze również eksperymentalnie boczek surowy. Natarłam go na 12 godzin mieszanką soli, jałowca, liścia laurowego i czosnkiem w łupinie. Wędził się razem z udkami i pozostawiliśmy go w wędzarni aż do rana. Będzie żurek z własnego zakwasu, który wreszcie mi wychodzi. A to dzięki siostrzeńcowi, który podzielił się ze mną sprawdzonym przepisem.
Na dobry początek zaczyn dostałam od Niego i dalej sama go dorabiam.
Miarka jest taka; 4 łyżki mąki do żurku + 4 łyżki mąki żytniej + dopełnienie dobrze ciepłą przegotowaną wodą. To jest porcja na słoik - 0,9 litra. Zakręcamy i czekamy aż zniknie piana i do lodówki.
Pierwsze spostrzeżenie po wędzeniu, które mnie zaskoczyło, oczywiście pozytywnie to to, że bardzo szybko uzyskaliśmy wymaganą temperaturę i wbrew pozorom mało zużyliśmy drewna. Czyli będzie to zajęcie na jesienne, pewnie coraz bardziej pochmurne i deszczowe dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz