Witam w Chabaziewie

Witam w Chabaziewie

niedziela, 1 października 2017

Koniec lata

Tak sobie myślę, że w tym roku jakoś to lato szybciej się skończyło, szybciej minęło czy to wina szybciej mijającego czasu?? Czasami mam takie wrażenie, tyle do zrobienia a tu nie ma kiedy. Dni szybko mijają a wieczorki to obowiązkowo szydełko i coś fajnego do oglądania a za chwilę już noc. No i kiedy zrobiło się tak późno??? A przecież emerytura to podobno więcej czasu. No u mnie jakoś to inaczej się dzieje. Na wszystko brak mi go. To chyba przez te moje pomysły tzw. pochłaniacze czasu a co rusz coś przybywa.

Teraz np. zakochałam się w chustach a ponieważ idzie nieuchronnie jesień i zima więc na ten czas parasolki, firanki i obrusy poszły na bok i chwilowo zamieniłam szydełko na druty i coś takiego popełniłam wieczorową porą;

jest to olbrzymi chusto - szal o wdzięcznej nazwie Arabella, składający się z 12 trójkątów. Jeszcze brakuje jednego- czerwonego i będzie skończony. Teraz kombinuję jaką tu wykombinować czapkę. Ale na pewno znajdę coś nietuzinkowego, już nawet mam coś na oku. I to jest kolejne wyzwanie a w kolejce czekają następne. To dzierganie to jest jak narkotyk ciągle musisz i ciągle mało.

W międzyczasie pomiędzy trójkątami znalazłam czas na buraczki. Przecież teraz sezon burakowy więc oprócz przepysznych barszczyków na zmianę z zupą dyniową http://kocham-wies.blogspot.com/2016/09/dynia-i-nie-tylko.html  zabrałam się za ich marynowanie: http://kocham-wies.blogspot.com/2016/10/i-na-koniec-buraki.html , To te najmniejsze nadają się do tego wyśmienicie. A na dodatek pozostała po buraczkach w słoikach zalewa nadaje się wyśmienicie do barszczyku zamiast kupnego koncentratu. To takie 2 w 1.

Urwis Kudi powrócił na łono bliższej rodziny


 czyli do wnuczek a ja wreszcie zabiorę się z porządkowanie ogrodu. Wcześniej niestety nie było to możliwe bo psiaczek odkrył, że może zwiedzać okolicę razem z pieskiem sąsiadki. I tylko czekał na moją nieuwagę. I stało się, udało mu się mi uciec. Jak raz to zrobił tak mu się to spodobało, że nie było szansy aby nad nim zapanować. Turystyka mu się spodobała i kolega również..I właśnie pewnego pięknego dnia wybrał się z kolegą zwiedzać pobliskie pola i knieje. Na moje wrzaski i dziwne ruchy raczył nie zważać. No i wolność się skończyła. Za nic w świecie nie chciałam powtórki i panicznego strachu.... co ja powiem Klarze jak Kudi zginie. Przeżycie jedyne w swoim rodzaju i nie należy do moich ulubionych.

A na ogródku koszmarnie, chabazie, przekwitłe kwiaty i mnóstwo roboty mnie czeka.
Ale zawsze jest coś miłego, zakwitła wreszcie taka dalia:

pewnie jej żywot nie będzie długi bo straszą przymrozkami, ale dobrze choć na chwilę jeszcze oko pocieszyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz