Ale nie w potocznym znaczeniu ale w takim:
całkiem zgodne współzamieszkiwanie.
Właśnie cały ubiegły tydzień przebywałam u córki i wnuczek i upajałam się w wolnych chwilach zabawnymi widokami. A to jeden z nich. Kudi jest szalony, w moim mniemaniu to zakrawa na psie ADHD. Tak, że właściwie nic dziwnego, że u mnie na wakacjach tylko patrzył aby czmychnąć. Bo tutaj robi to samo. Pomimo solidnego ogrodzenie wzmocnionego na dole dodatkowo siatką i tak udało mu się wygryść dziurkę. A ponieważ jest dość miernych rozmiarów, więc żaden problem przecisnąć się i odwiedzić pieski po sąsiedzku.
A w domu, jak już wcześniej pisałam http://kocham-wies.blogspot.com/2015/11/nadal-jestem-w-odwiedzinach-u-corki-i.html pomieszkują dwa śliczne kocurki. Tak, że Kudi od czasu do czasu usiłuje, no właściwie nie wiem co usiłuje, chyba je w jakiś sposób skłonić do zabawy?
Zaczyna szczekać, ale raczej na odległość;
kocurek unosi łapkę jak do nokautu, ale nigdy nie zaatakował, tak jakby ostrzegał , Kudi również za bardzo się nie spoufala. Taki swego rodzaju wzajemny szacunek.
To Puszek jest tym odważniejszym kocurkiem i nie hańbi się ucieczką tylko dzielnie broni kociego honoru. Garfild z kolei woli zejść z drogi i nie pozwala sobie na zbytną konfrontację.
A co poza wolnymi chwilami? To co zawsze, czyli musiałam nacieszyć się obecnością przede wszystkim wnuczek i troszkę, jak zwykle podogadzać kulinarnie. A co najważniejsze naładować akumulatory na okres 2 miesięcy, bo kolejne spotkanie dopiero na Święta w Rzeszowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz