Witam w Chabaziewie

Witam w Chabaziewie

niedziela, 28 lutego 2016

Spotkania

Po dwutygodniowym pobycie w Chabaziewie powróciłam do Rzeszowa. Bardzo nie lubię zmiany w tym kierunku, ale o tym już niejednokrotnie pisałam.
Od przyszłego weekendu przechodzę na wersję cotygodniowych, weekendowych wyjazdów na wieś. Taka sytuacja w takiej formie zazwyczaj trwa do końca kwietnia. Potem moje pobyty przechodzą w okresy tygodniowe aby w końcu przenieść się do Chabaziewa na okres letni z kilkudniowymi wypadami do Rzeszowa.
Jeżeli pogoda dopisze np. w kwietniu, to przewiduję możliwość przesunięcia okresu tygodniowych pobytów, bo pracy wczesnowiosennej mam bardzo, bardzo dużo. Są to w pierwszej kolejności głównie prace porządkowe ale również jest to czas na wysiewy, ścinania zeschłych chabaziów itd.
Kolejna czynność to palenie i wspaniały zapach unoszącego się nad okolicą dymu z ogniska.

Przez minione dwa tygodnie nic nie zrobiłam ze względu na psikusy pogodowe, a miałam zamiar troszkę się pogimnastykować.  Ale co się odwlecze to nie uciecze jak mówi przysłowie.

Teraz mam jeszcze zaległe sprawy w Rzeszowie a głównie to spotkania towarzyskie.
Przyjęłam taką zasadę , że w lecie - jesieni wszyscy znajomi, przyjaciele, rodzina mile są widziani w Chabaziewie i bardzo się cieszę z takich '' wpadów '' do mnie a ja z kolei składam rewizyty w okresie zimowym. I tak to mniej więcej funkcjonuje.

Wczoraj właśnie byłam na jednym z takich spotkań z przyjaciółkami jeszcze z okresu studiów. Wspaniałe są te wspóle chwile spędzone razem a jeszcze bardziej to, że tyle lat już trwają. Zawsze takie spotkania napawają mnie radością a poza tym  gadamy, wspominamy, śmiejemy się i dziwimy się jak zmienia się świat i nasze życie a my jesteśmy ciągle młode, przynajmniej duchem.
Pamiętam jak jedna z moich przyjaciółek dziwiła się, że prawie wyniosłam się na wieś, że świata nie widzę poza moimi psiakami, bo miałam ich już kilka ( post Mój mastiff ). Nie minęło kilka lat a Ona również wyniosła się na wieś i to dosłownie,  jest zachwycona tym faktem a kochanych psów ma aż dwa owczarki niemieckie.
To potwierdza moją wcześniej opisaną teorię, ( post Moje czasopochłaniacze )  że życie potrafi nas zaskoczyć i to tak, że nie jesteśmy w stanie nawet podejrzewać jak bardzo.   
Druga z przyjaciółek to z kolei kociara ale u niej ta przypadłość trwa już niezmiennie od lat ale teraz również w liczbie mnogiej. Zwłaszcza jeden z Jej kociaków jest piękny, szarobury z czarnymi plamami na sierści.
Jak widać zostałam przebita ilościowo w tym zwierzyńcu bo mam tylko jednego Niuńka ale za to w słusznych rozmiarach .


Tutaj z kolei spotkanie mojego Niuńka, z pieskiem sąsiadki - oj, żeby nie nadepnąć !!!

   

1 komentarz: