Przeleciał tydzień od ostatniego posta, a stało się to tak szybko, że nawet się nie obejrzałam. Zresztą już wcześniej zauważyłam, że w miarę przybywania lat czas nabiera coraz większego prześpieszenia. Dlatego śpieszę się korzystać z życia po swojemu.
Przyznam się, że w mninionym tygodniu poczyniłam już pierwsze przygotowania do Świąt Wielkanocnych, czyli zrobiłam pasztet. Mąż mówim że lepszy od poprzedniego, bo ja lubię za każdym razem coś zmieniać w związku z czym do końca nie wiem co wyjdzie z moich innowacji.
Tym razem jest to paszet z karkówki ( 2 kg.), watróbki kurzej ( 70 dkg ) i słoniny (25 dkg ).
Mięso ugotowałam w 1,5 l wody z dodatkiem jarzyn ( duża marchew, pietruszka, mały seler, cebula ), 7 ząbków czosnku, 3 dkg suszonych grzybów, 5 listków laurowych, 10 ziaren ziela angielskiego.
Odcedziłam i wszystko zmieliłam na pure ( oprócz ziela i liscia ). W pozostałym wywarze namoczyłam 2 czerstwe bułki plecione. Do zmielonego mięsa dodałam bułki ( nie wyciskałam ) , 5 jajek i doprawiłam ( 3 łyżeczki soli, 1,5 łyżeczki pieprzu, 0,5 łyżeczki gałki muszkatułowej i 2 łyżeczki majeranku ). Wszystko porządnie wymieszać / zmiksować i piec ( ja w jednorazowych foremkach aluminiowych ) w nagrzanym piekarniku do 190 st C ( góra, dół ) przez 1 godzinę.
Przetestowałam również zamrażanie pasztetu i nadmiar wkładam do zamrażarki, jest bardzo dobry po rozmrożeniu. Teraz też tak zrobiłam.
W weekend byłam oczywiście w Chabaziewie i mimo nie najlepszej pogody dalej kontynuowałam prace ogrodowo - porządkowe. Krety nie powróciły na mój trawnik z czego bardzo się ucieszyłam więc zajęłam się innymi ważnymi sprawami. A to m.in. przycinanie róż i lawendy.
Z bambusa utworzyłam stelaż i posadziłam ziarenka groszku pachnącego i wkopałam do ziemi różnokolorowe cebule lilii.
Pomiędzy tymi pracami ogrodowymi zdążyłam jeszcze zrobić ser koryciński ( wg wcześniej zamieszczonego przepisu ), tym razem z dodatkiem gotowej mieszanki: pomidor, oregano, chili. Powinien być gotowy na Święta, ponieważ nie wszyscy są mięsożerni np mój syn.
No i oczywiście uskuteczniłam codzienny spacer z Niuńkiem w okolicach Chabaziewea
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz