Dzisiaj jest rocznica bardzo ważnego wydarzenia. 14 marca moja wnuczka Klara obchodzi jedenaste urodziny. Oj jak ten czas leci. Wydaje mi się jakby to było wczoraj, a było to w godzinach przedpołudniowych również 14 marca tylko że 2005 roku. W tym dniu pojawiła się na świecie drobinka, która ma na imię Klara.
Wówczas oczywiście jeszcze pracowałam zawodowo i nastawiałam się do wyjazdu jak córka wyjdzie ze szpitala aby po prostu pomóc jej. Aż tu w pewnym momencie dzwoni telefon i słyszę głos zapłakanej córki , która prosi mnie abym przyjechała zaraz do szpitala. Wyznała mi, że boi się zasnąć aby córeczce czyli Klarze w tym czasie coś złego się nie przytrafiło.
Ja oczywiście niewiele się zastanawiając pojechałam do domu spakować się i w drogę, do Warszawy czyli 300 km.
Noc spędziłam razem z moimi dziewczynkami w szpitalu, sama spać z wrażenia nie mogłam ale młoda mama trochę się uspokoiła i zdołała usnąć. W tym czasie dumny tata przyswajał tajniki opieki nad niemowlęciem pod czujnym okiem pielęgniarki. Czyli uczył się jak zajmować się
dzieckiem, a głównie przewijaniem i kąpaniem.
I od tej pory również moje życie wygląda inaczej. Do tego czasu nie wiedziałam ile radości, szczęścia i miłości może dać taka drobna istotka. Najpierw jedna a potem pojawiła się druga wnuczka Zara. I wszystko było do kwadratu. Jest powiedzenie, że wnuki kocha się bardziej niż własne dzieci. Ja tego sloganu nie potwierdzam, natomiast prawdą jest, że kocha się Je inaczej.
Powiedziała bym, że tak spokojniej; można je bez karnie rozpieszczać i pozwalać sobie i im na drobne ''tajemnice''.
Niesamowite jest również to, że wzajemnie uczymy się od siebie, chociażby ja tajników związanych z blogiem a z kolei Klara wspólnego pieczenia, praktycznie przy każdym spotkaniu. Dodam jeszcze, że pieczenie nie jest a zwłaszcza nie było moją najmocniejszą stroną . W zasadzie nie piekłam do czasu aż właśnie Klara poprosiła mnie o upieczenie jakiegoś ciasta. To było jak kubeł zimnej wody, ale musiałam stanąć na wysokości zadania, przecież babcia nie mogła zawieść oczekiwań wnuczki. I tak z przepisu zakupionego w najbilższym kiosku powstała pierwsza wspólna szarlotka i była wspaniała . I długo była naszym hitem. Teraz doszła jeszcze pyszna babka z oranżadą.
I teraz moja kochana Klaruni po tej odrobinie wspomnień związanych z Twoim urodzeniem dla Ciebie od babci wszystkie kwiatuszki jakie miałam w Chabaziewie razem z najlepszymi życzeniami i buziakami.
Jeżu, dziękuję!
OdpowiedzUsuńOpublikowała bym komentarz wcześniej, ale miałam mały problem :/
Kwiatuszki są piękne!!!!!!!