Witam w Chabaziewie

Witam w Chabaziewie

wtorek, 19 kwietnia 2016

Takie sobie różności

Piękna pogoda  zwłaszcza w sobotę ( minioną )  więc nie trzeba było zachęcać  mnie do przebywaniu na swieżym powietrzu. Zresztą w zasadzie mnie do takich przyjemności nie trzeba długo namawiać. Właśnie w sobotę zaplanowałam pierwsze w tym roku koszenie trawy w Chabaziewie.  W nocy trochę popadało, poranek też był dość pochmurny ale około południa wszystko uległo zmianie. Wyszło słoneczko i w ciągu godziny zdążyło wysuszyć trawę, więc było koszenie.
W Chabaziewie jak to na wsi, ale takiej prawdziwej, nie wszystko jest jak spod igły czyli precyzyjnie wykoszone, czy wyplewione. Jaka to by była wieś jakby wszystko było perfekcyjnie, musi być tzw. artystyczny nieład.  Jest więc tutaj miejsce na lekki, sielski bałagan, kępki mleczów, czy innych kwitnących dziko roślinek. Nie wszystko jest idealnie, np kosząc trawę zostawiam kwitnące stokrotki, bo są takie urocze i po prostu serce by mi pękło zniszczyć je, a kwitną właściwie przez cały rok.
W związku z czym mam na trawniku obecnie białe kepki, a gdzie nie gdzie specjalnie niedokoszoną trawę. Wszystko to wygląda bardzo fajnie , naturalnie i widać że coś się dzieje w każdy zakątku.
O tak na przykład:



Oczywiście nie obyło się bez kwiatomanii. Jak za każdym razem znowu mnóstwo ich nazwoziłam . Przywiozłam również z Rzeszowa przezimowane pelargonie i begonie.
Zakasałam rekawy i do sadzenia, część do pojemników a część do ziemi. Trwało to dwa dni i stwierdziłam, zresztą nie po raz pierwszy, że przede mną jeszcze dużo zakupów i spacerów na halę targową albo sklepów ogrodniczych. Ale to sama frajda.

A tutaj wiosenny krajobraz przed koszeniem, na pierwszym planie kwitnące tulipany a za nimi dopiero kepiąca się malwa a w koszu piękne bratki:



Teraz właśnie mam dylemat gdzie posadzić zakupioną glicynię. Bo u mnie tak zazwyczaj bywa, że najpierw kupię a później szukam miejsca. Po prostu tak mam, jak zobaczę coś fajnego, niedrogiego, coś co mi dech zapiera to wiele się nie zastanawiam, muszę to mieć a miejsce zawsze się znajdzie.
 
Ale wracając do glicyni, wymyśliłam, że będzie się pięła po drabinie, długo zastanawiałam się gdzie ją ustawić i wszystko przemawia za tym , że to będzie stodoła. I tam właśnie została posadzona.

I jeszcze taka migawka zoologiczna :

to jest prawdziwy ptaszek, który wleciał sobie na werandę przez otworzone drzwi a ja oczywiście fotograf amator w momencie złapałam aparat i udało mi się zrobić to cudo.
  

1 komentarz: