Witam w Chabaziewie

Witam w Chabaziewie

niedziela, 29 maja 2016

Weekend z wnuczkami

Cały długi kolejny weekend pełen wrażeń ale jakże inny od tego tzw. majowego. Piękna letnia pogoda zachęca do ruszenia się z domu i zorganizowanie czasu na świeżym powietrzu. I tak też było.

Ale po kolei bo przyjemności jest kilka.

Dzień matki zaskoczył mnie pięknymi życzeniami od kochanych i wyjątkowych latorośli i pięknym storczykiem :

I dalej:
Najwięcej radości sprawił mi przyjazd, a właściwie przylot wnuczek ( o północy ) na te kilka dni. Jak zawsze gdy Klara przyjedzie albo odwrotnie mój blog doznaje pewnych nowych przeobrażeń. Tak jest i tym razem; zmiana czcionki, koloru w nagłówkach i co najistotniejsze, dodanie etykiet. Spowodowało to pogrupowanie postów wg tematów i zagadnień. Wprowadziło w moim odczuciu taki ład i uporządkowanie. Jest super.

Jak przystało na ten szczególny weekend zorganizowałam odpowiednio czas aby nie było czasu na nudy, a były same miłe wspomnienia.
W pierwszy dzień ( czwartek ) była tzw. aklimatyzacja Klary i Zary w Rzeszowie, czyli zaliczony plac zabaw będący w zainteresowaniu Zary a w godzinach popołudniowych ogrodowy gril. A na grilu kiełbaski dla większości i piersi z kurczaka dla wybrednego syna.


Drugi dzień ( piętek ) to całodniowy wyjazd do Chabaziewa. Tematem przewodnim było podlewanie kwiatów. Na szczęście kwiaty przeżyły kilka dni upału a skuteczna reanimacja przywróciła im piękny wygląd.
Ale nie tylko było podlewanie roślin.
Były koleżanki ( oczywiście wnuczek ), było zabawnie i wesoło. W ruch poszły konewki z wodą, ale tym razem nie z przeznaczeniem dla kwiatków ale było to coś na wzór wielkanocnego leja. Śmiechu, radości i wrzasku było co nie miara, po prostu Chabaziewo odmłodniało. Na hakach zawisły huśtawki, zabawki wylądowały na ogrodzie,  małe tornado przeszło przez dom. Takie sobie hulanki, swawole bez tańców.
I tak zleciał cały dzień na wspaniałej zabawie. Pozostało pobojowisko, zastanawiam się czy sprzątać czy zostawić, bo za około tydzień przyjeżdża druga zmiana czyli moja siostra z dwiema wnuczkami. Chyba się jednak nie opłaca!!!!

Na szczęście kwiaty zostały nienaruszone i pozostały na swoim miejscu:


No i trzeci dzień ( sobota ) to zaplanowana wycieczka nastawiona tym razem na edukacyjno - poznawcze doznania. Jedziemu do Kolbuszowej do skansenu. Jest to stosunkowo niedaleko ( 30 km ) a fajnie spędziliśmy dzień.


A to kilka migawek ze skansenu:

 zagroda z super wiejskim ogródkiem ( takie sielankowe uroczysko )
 
 fantastyczne ule w zagrodzie ( ale pomysły )
młyn wodny z 1897 roku
 kościół pw. św Marka z 1843 roku
zagroda ; dom, stajnia, stodoła , połowa XIX w.
kapliczka 1824 rok.

To pierwszy punkt mojego planu poświęconego pokazaniu moim wnuczkom piękna Podkarpacia w tym oczywiście przepięknych Bieszczad. W końcu to rodzinne strony ich mamy no i dziadków. Za każdą pobytnością gdzieś będziemy jeździć i coś będziemy oglądać i poznawać.
Na początek tak na rozgrzewkę był to właśnie skansen w Kolbuszowej

Był to wspaniały weekend i wszyscy byli zadowoleni, a to ważne.
I w niedzielne wczesne popołudnie wnuczki odleciały i wszystko wróciło na chwilę do normy.
Na chwilę, bo niedługo już wakacje!!!!!

1 komentarz: