No i wreszcie weekend ( poprzedni, bo piszę czasem z opóźnieniem ) spędziliśmy na wsi. Niestety w okresie zimowym pobyty w Chabaziewie są i będą zdecydowanie rzadsze a to ze względu na temperaturę. Teraz było to 8 stopni , w domu!! a będzie jeszcze gorzej jak się zima na dobre rozkręci. Najgorszy jest pierwszy dzień, potem to już szkoda wyjeżdżać. W drewnianym niewielkim domku robi się bardzo ciepło i przytulnie. Tego klimatu nigdy nie osiągnie się w domach murowanych .
Nieraz już pisałam, że jest tam taki specyficzny klimat , co prawda nie było śniegu ale szron jak najbardziej:
Miałam również czas na kulinarne rewelacje, zresztą teraz tego czasu jest zdecydowanie więcej na różne eksperymenty, nie tylko kulinarne. Ale tym razem zajęłam się pichceniem.
Na obiad zaserwowałam schab ale w niecodziennym wydaniu. Potrawa ta zwie się schab z kością w czerwonej cebuli ze śliwkami a znalazłam ją na stronie doradca smaku. Można powiedzieć, że wyszedł z tego świąteczny obiad o ciekawym kwaśno - słodkim smaku. Naprawdę, potrawa dla smakoszy.
A potrzeba do tego:
to co na zdjęciu:
czyli :
- ok 1kg schabu z kością ( 5 plastrów ),
- 4 czerwone cebule,
- 20 dkg suszonych śliwek,
- sól, pieprz, kardamon, cynamon do przyprawienie mięsa,
- 1/2 szklanki octu jabłkowego,
- plasterek imbiru,
- 3 łyżki sosu sojowego,
- 2 łyżki brązowego cukru
Plastry schabu nacieramy przyprawami i smażymy ok 1 min na rozgrzanym oleju ( z obu stron ).
W tym czasie cebulę kroimy w pióra. Schab wyjmujemy z patelni. Do garnka ( najlepiej szerokiego ) wlewamy odrobinę oleju i wkładamy cebulę i śliwki. Chwilę smażymy ( ok 10 min ), mieszamy aby się nie przypaliło. Dodajemy pozostałe składniki; czyli utarty imbir, ocet, sos sojowy i cukier. Mieszamy , wkładamy schab i dolewamy wodę aby przykryła cebulę. Dusimy pod przykryciem do miękkości. Można dolać jeszcze wody ale na koniec powinniśmy otrzymać gęsty sos. Ja na koniec odparowywałam wodę.
I taki specyfik podany z ziemiakami, palce lizać!
Ale na tym nie koniec. Zainteresował mnie jeszcze wyjątkowy w smaku karczek i oczywiście postanowiłam tą wyjatkowość sprawdzić w praktyce. I muszę powiedzieć, że faktycznie zasługuje na ten przymiotnik.
A więc zakupiłam 2 kg karkówki ( 1/3 w trakcie pieczenia zmieniła stan na ciekły ).
I do tego przyprawy:
- 6 ziarenek czarnego pieprzu,
- ziarenka ziela angielskiego,
- 4 ziarenka jałowca,
- 4 ziarenka kolendry,
- 6 ząbków czosnku,
- 2 łyżeczki sol,
- 1 łyżeczka kminku (mielonego),
- 1 łyżeczka majeranku,
- kurkuma, pieprz cayenne, pieprz ziołowy ( każdej po 1/4 łyżeczki ),
- 2 łyżki oleju,
- 2 liście laurowe
Trochę tego jest ale zaręczam, że warto się do tego przyłożyć i zaopatrzyć.
Wszystkie przyprawy ziarniste miażdżymy w moździerzu, młynku tudzież innym urządzeniu, czosnek rozdrabniamy, metoda dowolna. Wszystkie przyprawy, oprócz liści laurowych wkładamy do miseczki, dodajemy olej i razem mieszamy. Nacieramy mięso.
Wkładamy do rękawa, dodajemy liście laurowe i odstawiamy do lodówki noc.
Na drugi dzień wkładamy do naczynia żaroodpornego i pieczemy w tem 175 st. C około 2 godzin.
Wyjmujemy z rękawa dopiero po ostudzeniu. Cieńkie plasterki serwujemy jako zdrową wędlinkę na kanapki. Pyszne mięsko. Na ciepło do obiadu również będzie smakować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz