Witam w Chabaziewie

Witam w Chabaziewie

niedziela, 5 marca 2017

No i wiosna wonna i radosna

No to przyszła wiosna i w ten piękny weekend mogłam oddać się ogrodowemu szaleństwu..
Przyznam się, że nie spodziewałam się takiego śmiałego jej natarcia. Miałam na weekend całkiem inne plany bo myślałam, że w Chabaziewie jeszcze zalega śnieg. A tu taka niespodzianka i to taka fantastyczna.

Nawet i Niuniek był zachwycony bo w odwiedziny przyszedł nowy, młodszy no i dużo mniejszy kolega:


a ponieważ każdy piesek ( z wyjątkiem dużych dominantów ) jest przez niego akceptowany więc spędzili razem pół dnia na bieganiu, wąchaniu i sikaniu.

Pamiętam kilka lat temu, pewnie z 6 - 7 , jak pojechałam na wieś sadzić róże. W Rzeszowie była wiosna więc zaopatrzona w kilka krzaczków wybrałam się do Chabaziewa. Przyjeżdżam a tu zima; śnieg zalega ziemia przymarznięta, tak że wówczas nic nie wyszło z prac polowych. I pomna na tą prawidłowość, że na wsi zawsze jest lekkie opóźnienie pogodowe, tym razem nie planowałam ogrodowego szaleństwa.

Stąd moje zaskoczenie i radość z zastanej rzeczywistości.
No bo jak tu nie szaleć jak na zewnątrz wiosna ( do 20 st C ), piękne słoneczko, bezchmurne niebo a ogród przedstawia pozimowy obraz nędzy i rozpaczy, co widać powyżej i poniżej. Ale co tam, wreszcie znalazłam się w swoim żywiole. Grabie i sekator do ręki i do roboty. Na pierwszy front poszła lawenda. Opędzlowałam ją dość skutecznie. W roku biegłym zauważyłam, że bardzo mocne cięcie jej nie przeszkadza a wręcz jej sprzyja. Pięknie i szybko rośnie zachowując ładny kształt. A początkiem lata pięknie i gęsto kwitnie.

Kolejnymi zabiegami uraczyłam róże. Wszystkie również mocno poprzycinałam bo stwierdziłam, że za tydzień może mi być szkoda tak drastyczne ciąć. Zarówno róże jak i lawenda już obudziły się do życia, ruszyły soki i każde opóźnienie cięcia było by pewnie niepożądane.
Zresztą tak przyglądając się roślinkom nie tylko te powyższe wzięły się do życia ale hortensje i bez również wypuściły nowe pączki. Oby tylko nie przyszły jakieś paskudne mrozy.

Niuniek w tym czasie kiedy ja szaleję po ogrodzie towarzyszy mi. Chodzi za mną, sprawdza czy nie zbliża się jakiś '' wróg '' a to akurat ma udogodnione. Dopóki nie zazielenią się drzewa i zakryją okolicę ma duży obszar do obserwacji. I każdy ruch w zasięgu jego wzroku jest zauważony i zakomunikowany. A jak się zmęczy kładzie się w altanie i odpoczywa :

Wygląd nieciekawy, takie pobojowisko, ale jako punkt obserwacyjny wyśmienity.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz