Właśnie z dużą mocą dotarło do mnie....
Przecież to już Święta widać na horyzoncie, więc ja aby czegoś nie przespać już zabrałam się do roboty. I tak właściwie minął tydzień. Wiem, że to trochę na wyrost ale aby nie wpaść w panikę w tygodniu przedświątecznym, bo sprzątanie, pieczenie, obiad, jaja, wnuczki, goście itd itp to już na spokojnie zabrałam się za domowe wędliny. Bo postanowiłam sobie, że wszystko ma być zdrowe czyli domowe. W związku z tym to dopiero początek tej zdrowej produkcji.
I tak na pierwszy rzut poszedł pasztet. Wymyśliłam sobie w tym roku taki w słoiku. Bo mam nowy pomysł na dekorację stołu, ale o tym w stosownym czasie.
Przepis znalazłam w internecie po nazwą pasztet domowy w słoikach i dość mnie zainspirował.
I tak bierzemy::
- 1 kg łopatki wieprzowej
- słodka papryka w proszku
- ostra papryka w proszku
- kminek (mielony)
- pieprz ziołowy
- sól
- 3 łyżki smalcu / oleju
- 1 kg boczku wędzonego
- 25 dag cebuli
- 8 ząbków czosnku
- 70 dag wątróbki drobiowej
- 2 liście laurowe
- 10 ziarenek czarnego pieprzu
- 5 ziarenek ziela angielskiego
- 5 ziarenek jałowca
- 5 ziarenek kolendry
- 800 ml wody
- 2 bułki (zwykłe)Łopatkę natrzeć solą, papryka słodką, kminkiem i pieprzem ziołowym i podsmażyć na tłuszczu. Ja dałam olej i łopatkę pokroiłam. Do zrumienionej łopatki dodać pokrojoną w kostkę cebulę, przeciśnięte przez praskę 2 ząbki czosnku i boczek ( też pokroiłam ). I tak chwilę podsmażać do zrumienienia. Dodajemy wodę i pozostałe przyprawy. Gotujemy do miękkości ok. 90 min po czym dodajemy oczyszczoną wątróbkę i gotujemy jeszcze 30 min. Odstawiamy do lekkiego ostygnięcia i dodajemy pokruszone bułki.Wyławiamy ziarniste przyprawy i liść laurowy i wszystko mielimy z pozostałym czosnkiem ( 6 ząbków ). Napełniamy słoiki i pasteryzujemy 40 min. i na drugi dzień powtarzamy..I taki powstaje efekt końcowy:No i pycha, wejdzie do stałego mojego menu, nie tylko świątecznego.No ale na tym nie koniec, rozkręciłam się na całego.Tym razem skorzystałam już z przepisów przetestowanych, czyli;szynka pieczona : http://kocham-wies.blogspot.com/2016/03/swiateczne-przygotowania.htmlpo upieczeniu :- wyjątkowy karczek : http://kocham-wies.blogspot.com/2016/12/no-i-wreszcie-weekend-poprzedni-bo.htmli do lodówki na noc:- wędlina długodojrzewająca, chociaż spotkałam się ostatnio z określeniem szynka podsuszana, ale jak zwał tak zwał jest super :http://kocham-wies.blogspot.com/2015/12/kulinarne-przygotowania-do-swiat.htmlostatni etap marynowania, jutro skarpeta i tak sobie powisi do Świąt:Część z tych wyrobów została zamrożona, bo niestety nie mam lepszego sposobu na przechowanie, na razie.Tym sposobem stronę wędliniarską mam już przerobioną, jeszcze jakaś dobra kiełbaska wiejska i można zasiadać do stołu. Na przyszły rok ta kiełbaska również będzie domowa.Ale żeby nie tylko o gotowaniu, pieczeniu i marynowaniu to w weekend był czas na relaks w moim wykonaniu , czyli Chabaziewo. Prace nadal wczesnowiosenne; bieganie po ogrodzie, grabienie, sadzenie i chyba najistotniejsza rzecz, zaszczepiliśmy śliwkę.
Chyba trzy lata temu posadziliśmy dziczkę śliwy. Przyjęła się i w roku ubiegłym postanowiliśmy dokonać pierwszego szczepienia. Właściwie to raczej ja postanowiłam, bo mąż nie był zachwycony. A to z tego powodu, że trochę przesadziłam z porą . Było zdecydowanie za zimno i mokro nie tylko pod nogami ale również była bieżąca dostawa tego cennego dobra. Ale na cztery szczepienia jedno jakimś cudem się udało. Tak, że pierwsze koty za płoty. Teraz zdecydowanie lepiej nam to poszło, był przede wszystkim suchy słoneczny dzionek pora okołopołudniowa, mąż nie marudził i przyłożył się do tej czynności. Zaopatrzył się w fachową, internetową wiedzę tak, że mam nadzieję niedługo cieszyć się pysznymi węgierkami. Ale to się okaże pewnie gdzieś w lecie.Szczepiliśmy pyszną starą odmianę śliwy węgierki, która rośnie na ogrodzie w Rzeszowie. Jest ona dość wiekowa i chyba przez to tak wspaniała. Posadził ją jeszcze mój dziadziu pewnie ok 50 lat temu. Obecnie jest już dość wyeksploatowana, popodwiązywana, taka biedna i pomyślałam sobie aby właśnie ją przenieść w nowe miejsce i cieszyć się nadal pysznymi owocami. Wygląda na to, że wszystko jest na dobrej drodze. W razie czego w przyszłym roku powtórka.I jeszcze migawka wiosenna z Chabaziewa:takie malutkie irysiki zakwitły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz