No i stało się jak się stało.
Miała być tydzień temu będzie teraz, wycieczka po moich włościach, czyli co kwitnie i jak kwitnie. I super, że wreszcie oprócz chwastów, zielska i trawy zaczęły kwitnąć roślinki przeze mnie posadzone.
Oczywiście nie mogło go zabraknąć we flakonie, bo przecież w domu też musi być łubinowo.
Rumian również pięknie zakwitł w sąsiedztwie łubinu. Bo również nie wyobrażam sobie aby mogło go zabraknąć w wiejskim ogrodzie.
No a po przeciwnej, mniej słonecznej części ogrodu zrobiło się niebiesko:
Kwitną bławatki i miniaturowy bez a za chwilę rozwiną się kwiaty irysów, również w podobnej barwie. A pomiędzy nimi ciekawy świata wygląda krasnal. Bławaty również zawitały w moim ogrodzie w dużych ilościach. Te z kolei są bardzo żywotne i po prostu rozprzestrzeniają się w dość dużym tempie. Jak zauważyłam pięknie rosną i w pełnym słońcu i w półcienistej części ogrodu. Tak, że na jesień wyjdę z nimi za ogrodzenie. A w przyszłym roku będą również białe, to jest tegoroczne nasadzenie.
Chyba po raz pierwszy nie mogę nadziwić się różanecznikom. Choć prawdę powiedziawszy do końca wiem czy to nie azalie, rododendrony czy właśnie różaneczniki. Ale jak zwał tak zwał.....
Zakwitły obficie i na raz w różnych kolorach:
i nawet małe egzemplarze:
Mam ich kilkanaście sztuk i też w miejscu słonecznym i półcienistym i czują się dobrze w jednym i drugim. A w tym roku zaobserwowałam nawet, że doskonale sobie radzą po skoszeniu. Oczywiście nieopatrznie pozwoliłam mężowi skosić fragment ogrodu a rósł sobie tam taki niepozorny, niski różanecznik. No i stało się, został skoszony. Tym większe było moje zdziwienie, że po kilku dniach zaczął wypuszczać młode pędy. A to jest nowe odkrycie.
Podczas tygodnia nieodłącznym towarzyszem był Niuniek:
który bacznie obserwował każdy mój ruch. Ale do tej pory nie wiem czy to mnie pilnował, w celach w razie czego obronnych, czy raczej pilnował aby nie zostać sam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz