Po dwóch tygodniach spędzonych w Chabaziewie czas jakby dostał przyśpieszenia. Do tej pory nawet nie miałam przyjemności zająć się kolejnymi puzzlami. Czas spędzam na praniu, wypadach na zakupy, spacerach z Niuńkiem i tak pół dnia mam zajęty. Zdążyłam już do tej pory kupić kilkanaście torebek z nasionami oraz zamówić w internecie kolejne cebule i bulwy. Tak jak co roku zaczyna się u mnie już oczopląs kwiatkowy. To jest silniejsze ode mnie.
Wreszcie dzisiaj znalazłam czas na to co sobie zaplanowałam na ten tydzień.
Posiałam cynie , dynię ozdobną i tykwę oraz zajęłam się wreszcie pelargoniami.
Pelargonie to kolejne moje ulubione kwiaty ze względu na moc kwiatów, długie kwitnienie i wytrzymałość na suszę.
Szczególnie przypadły mi do serca pelargonie wielkokwiatowe, kojarzą mi się właśnie z wiejskim klimatem. Pięknie i długo kwitną, ich kwiaty to duże baldachy i są w różnych kolorach. Ale chyba najbardziej urodziwe są te w tradycyjnym kolorze czyli róż z domieszką bieli.
I właśnie tym pelargoniom poświęciłam dzisiaj kilka godzin. Wszystkie poprzycinałam a z obciętych łodyżek przygotowałam sadzonki. Jest ich dziesięć, nie wiem ile się przyjmie ale z mojego doświadczenia z lat ubiegłych wynika, że raczej nie są chimeryczne pod tym względem. Z kolei starsze okazy przesadziłam do świeżej ziemi i teraz powinny rozpocząć właściwą, bujną wegetację.
Perlargonie uwielbiają słońce w związku z tym są główną ozdobą mojej altany, która jest właśnie słonecznym miejscem w sensie dosłownym i nie tylko. Są również wytrzymałe na suszę a jest to istotne gdyż nie zawsze jestem w stanie je codziennie podlewać.
Pelargonie zwisające również goszczą dość licznie w moim Chabaziewie ale ich nie przechowuję przez zimę. W hipermarkecie ich sadzonki w wielopakach nie są drogie i kupuję je gdy tylko się pojawią.
Poniższe zdjęcie zostało zrobione w roku ubiegłym. Na balustradzie rosną sobie w metalowych skrzynkach i takich samych doniczkach pelargonie wielkokwiatowe, a poniżej zwisają pelargonie pelargonie zwisające.
Jeszcze słówko na temat nowej etykiety powitalnej. Każdy kto zagląda do mojego bloga pewnie zwrócił uwagę na jej zmianę. Prawda, że ładna? Jest ona nowym dziełem mojej wspaniałej wnuczki Klary. Jestem pełna podziwu dla Jej umiejętności. Za niecały miesiąc ponownie zostanie zmieniona ale tym razem w klimacie wiosennym.
Dziękuję, jeśli będziesz chciała to jak się zobaczymy to pokaże Ci jak to się robi :-)
OdpowiedzUsuńMatko, nie mogę się doczekać kiedy zobaczę tę piękne kwiaty na żywo!