Pogoda nadal niewiele się zmieniła chciaż jest chłodniej, około minus cztery stopnie a rano fruwały milimetrowe snieżynki trochę podobne do grysiku. Podczas porannego spaceru z Argo troszkę się zabieliło a cały ogród pokrył się krecimi kopcami , nie wiem czy to na zimę, czy może już na wiosnę??? W ciągu dnia nawet wyszło słoneczko i od razu świat zaczął wyglądać inaczej.
Ja nadal uprawiam słodkie leniuchowanie, to znaczy porabiam to o czym pisłałam w poprzednim poście. Wybieram się do pobliskiego miasteczka po lekkie zakupy a zwłaszcza po chleb. Zdarzało mi się go już nieraz piec, ale głównie w okresach śnieżnej zimy, bo wówczas wycieczka do Błażowej nie jest taka prosta a bywało że była wręcz niemożliwa. Myślę, że zima powoli się rozkręca.Tutaj zawsze jest zdecydowanie bardziej śnieżna i mroźna. Moje Chabaziewo leży na pogórzu strzyżowsko - dynowskim w związku z czym klimat jest trochę bardziej ostry.
Teraz przejdę do właściwego tematu czyli nadal będę opowiadać o moich inwencjach twórczych.
Na tapetę dzisiaj wezmę dwa meble a ich historia jest związana z tym domem.
Jest to stara szafa i skrzynia, oba te przedmioty znalazłam na strychu.
Strych to prawdopodobnie za szumne określenie, raczej tutaj pasowało by przewiewne poddasze, na którym przechowywane było siano, snopoki słomy i różne inne niepotrzebne przedmioty. Wiatr hulał na przestrzał a w kącie stała stara, wybrakowana szafa i skrzyna w której poniewierała się reszta jakiegoś starego ziarna.
Podczas remontu poddasza musiałam walczyć z robotnikami właśnie o te dwa meble. Nie mieściło im się w głowie, że coś takiego można chcieć zachować i tak walczyć o ich zachowanie, bo przecież tylko nadawały się na opał. Na dodatek niezmiernie przeszkadzały przy remoncie a zwłaszcza przy układaniu desek na podłogę a potem ich malowaniu.
Szafa była zniszczona i wybrakowana tzn. nie miała jednego skrzydła drzwi i szuflady. Wpadłam na pomysł aby te brakujące elementy zrobić z wikliny. Wymierzyłam je dokładnie, a wykonaniem zajął się bardzo miły pan, który po sąsiedzku prowadzi firmę handlującą wilkiną. Ja z kolei zabrałam się za szorowanie i malowanie szafy. Potrzebne mi były trzy kolory farby a po zamontowaniu brakujacych elementów efekt końcowy mnie zachwycił:
Podobnie rzecz się miała za skrzynią, ją też wykonałam w podobnym stylu i kolorach. Oba te meble dostały nowe życie i znalazły swoje miejsce na wyremontowanym poddaszu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz