A trwa ona już 12 lat od kiedy rzuciłam palenie tym razem skutecznie.
Właśnie spacery to takie trochę moje rozgrzeszenie.
Codziennie staram się znaleźć jakiś cel mojego spaceru. Jest to najczęściej jakiś sklep byle nie za blisko domu. Może to być wyprawa po książkę, włóczkę, kordonek, czy przysłowiową pietruszkę, byle iść. Bardzo lubię wybrać się na któryś z ryneczków albo halę targową np. po świeży szpinak, brukselkę czy też brokuł. Ten kierunek już niedługo jeszcze bardziej polubię bo zaczną się sadzonki i kwiatki. Wtedy dostanę, jak co roku, zawrót głowy a ta przypadłość trwa u mnie do końca lata.
Wycieczka np.na halę targową to ok 4-5 kilometrów przebierania nogami w zależności jaką drogę wymyślę bo i drogi lubię zmieniać. Z takiego spaceru wracam jakby naładowana czymś pozytywnym jakąś fajną energią. Moje spacery obejmują również większe zakupy, kiedyś zakupiłam w Ikei pojazd dwukołowy napędzany siłami mięśni czyli wózek zakupowy. Jest dość pojemny, tak że wyśmienicie się sprawdza w moich zakupach.
Potem około 13 - 14 godziny, wychodzę z psem na spacer, trwa on około godziny .
Z moim mastiffem , zresztą chyba to jest cecha tych psów - molosów , muszę nieustannie chodzić ponieważ jakikolwiek postój wykorzystuje na siadanie a przecież nie o to chodzi na spacerze. Jest też za duży i za dostojny aby bawić się z innymi psami, jemu wystarcza tylko kontakt węchowy, nawiasem mówiąc jest on bardzo przyjaźnie nastawiony do innych piesków, oczywiście takich którym nie w głowie dominacja.
A to mój towarzysz spacerów masitff - Argo po domowemu Niuniek w dwóch wersjach:
śpiącej
i brodzącej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz