Jakoś nie najlepiej rozpoczął się ten rok zwłaszcza dla mojej kieszeni. Najpierw piecyk gazowy na ciepłą wodę o czym już pisałam, potem Urząd Skarbowy upomniał się o abonament RTV. Kompletną idiotką okazałam się podejrzewam, że wielu też tak się czuje. Przed laty (ponad 30 lat temu mnie się to przytrafiło) był system, że jak kupowało się telewizor od razu podlegało się rejestracji no i została zarejestrowana tylko pewna grupa ludzi, ale jakże szczęśliwa, że udało jej się kupić TV, w tym ja. Nie sądzę aby młodzi o zdrowych zmysłach płacili abonament ( rejestrowali się ) na ochotnika, zwłaszcza, że różne były opinie na ten temat. Teraz wygląda na to, że rozpaczliwie potrzebna jest kasa, a emeryci to przecież najłatwiejszy łup. No trudno, jakoś trzeba tą niesprawiedliwość przeżyć, choć z poczuciem krzywdy. Bo jak wszyscy to wszyscy a nie tylko ;; wybrani ;;.
Aby dopełnił się mój pech, właśnie rozwaliłam samochód a ściślej mówiąc zderzak przedni.
I to gdzie? na parkingu przy cofaniu. Nie wiem kto i po co wymyślił metalowe blokady-zderzakopsuje na miejscach parkingowych i to na parkingach pod budynkami wielomieszkaniowymi tzw. blokami. Takie, które albo stoją pionowo albo płasko gdy samochód chce wjechać lub wyjechać. I właśnie na takim parkingu podczas wycofywania zahaczyłam o sterczący zderzakopsuj i zdewastowałam skutecznie zderzak.
Udało mi się w internecie znaleźć go, choć łatwo nie było i w przyszłym tygodniu będzie zamontowany.
Właśnie ten samochód jest dla nas bardzo ważny ponieważ jak my to mówimy jest to psi samochód.
Czyli do podróży z Argo. Jest wystarczająco duży ( ford mondeo kombi ) a z tyłu pomiędzy siedzeniami ma zamontowaną specjalną ławkę, wynalazek mojego męża. W związku z tym nasz psiak aby mu było wygodnie ma z tyłu, można powiedzieć prywatną kanapę.
Ale dość już narzekań i mam nadzieję , że wyczerpałam już limit pecha na rok bieżacy, podobno do trzech razy sztuka. Potwierdza się również moje przeświadczenie, że na wsi jest spokojniej i przewidywalniej bez tych wszystkich cywilizacyjnych wynalazaków o czym już wcześniej również pisałam.
A w wolnych od pecha chwilach poprawiam sobie samopoczucie myśląc o wiosenno - letnim obsadzaniu rabatek w Chabaziewie , kolejnymi zakupami nasion i ich wysiewami. W tym celu od pewnego czasu kupuję ciastka w specjalnych pojemnikach, które wykorzystuję jako mini szklarenki ( ciastka oczywiście się nie marnują i podlegają konsumpcji zwłaszcza wieczorową porą ).
Od kilku lat wysiewam bardzo dekoracyjną roślinę jednoroczną, która zwie się rącznik. Zagościła ona w Chabaziewie już na stałe a nawet rozpowszechniłam ją wśród sąsiadów. Należy go dość wcześnie wysiać, ponieważ potrzebuje dość długiego okresu na wybicie się z ziarenka i uzbroić się w cierpliwość, ponieważ wschody są dość nierównomierne. Przed wysianiem moczę nasionka przez dobę a potem można je również lekko nadciąć aby ułatwić roślince przebić się przez twardą skorupkę. Po przymrozkach wysadzam go w ogrodzie na miejscu lekko zacienionym. Chwilkę trwa zanim się dobrze ukorzeni a potem rośnie można powiedzieć w oczach nawet do 2 metrów wyskokości. Ma ogromne pięciopalczaste liście, kwiatki niepozorne ale za to owoce ciekawe, czerwone z kolcami. Zarówno liście jak i owoce podobne są do kasztana, dlatego też ja tą roślinę poznałam pod nazwą kasztanowiec.
Tak wyglądały w moim Chabaziewie:
to jest moja miniszklarenka z wysianymi kwiatkami: niecierpek balsamina ( bardzo dekoracyjna w kolorach różu , również za moją przyczyną rozpowszechniona na wsi ) i kocanka ( na suche bukiety ).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz